niedziela, 22 grudnia 2013

Ass Creed I

Gwiazdą pierwszego odcinka jest Farida- Asasynka z życiorysem bardziej pogmatwanym niż "moda na sukces", która dzięki mocy artefaktu jakim jest Jabłko Edenu przeniosła się z dwunastowiecznej syrii do włoskiego renesansu. Tam, w wyniku wydarzeń równie interesujących co obserwowanie glonojada na ściance akwarium, znajduje się pod opieką rodziny Ezia, a co za tym idzie także jego samego. Ałtoreczne najwyraźniej znudził się Altair, więc zorganizowała swojej boChaterce nowego trulawera.

Stojąc na toskańskim gościńcu wydarzenia obserwowały Jevangelline i Edzia.

Spoglądała na obojga młodych mężczyzn z lekkim zażenowaniem na twarzy. Założyła ręce (na głowę?) i spoglądała kątem oka to na jednego, to na drugiego. Ezio był bardzo nabuzowany. Duccio wydawał się być pewny siebie, jednak w rzeczywistości trochę się bał.W końcu miał do czynienia ze swoim wrogiem oraz człowiekiem, który pobił go za złą odmianę słowa „oboje”, dając do zrozumienia, żeby trzymał się od niego oraz jego rodziny z daleka. 
Jednak Farida nie była jego rodziną. Chyba… Raczej Auditore nie wyglądał takiego co by się chciał wiązać sznurem. Był raczej taki jak Duccio. Lubił zadowalać piękne kobiety, samemu uzyskując korzyści bowiem zadowolone kobiety w żadnym wypadku ich nie czerpały. Przynajmniej taki był jak znał go Duccio.
W czwartym kręgu piekła każą czytać ostatnie zdanie dopóty, dopóki się go nie zrozumie.
 To niewiarygodne, że przez jedną dziewczynę się zmienił bądź mógł się zmienić.
- To co usłyszałeś – kobieciarz wymierzył Faridę wzrokiem z wyraźnym uśmieszkiem, by sprowokować asasyna -  Ta twoja ślicznotka nic się nie zmieniła. Pozwolisz, bym spędził z nią ten wieczór?
ale, ale ... CO DLACZEGO JAK?

Te słowa nie zdenerwowały jedynie Ezia lecz również i Syryjkę. Ona była wrażliwa na tego typu prowokowanie. Tym bardziej, że broniła praw kobiet, których na szczęście było więcej w renesansie niż podczas krucjat.

Średniowieczne feministki? Cuda Panie, cuda! Spaliliby cię na stosie za takie myślenie tępa dzido, ZWŁASZCZA w renesansie.
 Dziewczyna wzięła głęboki oddech, podeszła do Duccia i spojrzała na niego pełna złości.Już miała zamiar coś powiedzieć, nawet delikatnie rozchyliła wargi, jednak uznała, że po co jej słowa? wyciągnęła opakowanie Rafaello Przymknęła usta, zamachnęła się i przywaliła z prawego, sierpowego w żuchwę Duccia. Ten gwałtownie się schylił, ugodzony nadprogramowym przecinkiem chwycił w bolące miejsce
„W”? wsadził sobie rękę w twarz!?
 i masował je. Z ust zaczęła ściekać stożka krwi, walce, elipsoidy i inne bryły przestrzenne. 

Krople czerwonej cieczy opadały na ziemię, tworząc na chodniku plamy. 
NIE BOŻE STOP PRZECIEŻ ZARAZ SIĘ WYKRWAWI

Duccio spojrzał na Faridę spode łba. Z Syryjki wręcz emitował gniew,
Gniew z niej emitował jak promieniowanie z czarnobylskiego sarkofagu.




gwałtownie się odwróciła i podeszła do Ezia. Chwyciła go za rękę i pociągnęła. Chłopak trochę zdezorientowany, skierował swój wzrok na Duccia po czym spojrzał na Faridę, która szła tak bardzo szybkim krokiem. Po pewnym czasie, gdy dziewczyna miała pewność, że zeszli z pola widzenia „tego drania”. Puściła Włocha lecz dalej szła tak szybko,
Uciekała przed przypadkowymi kropkami!
dalej szła tak szybko, TAK NIEWIARYGODNIE SZYBKO że gdyby tylko delikatnie skakała, to przeszła by w trucht. 


 Ezio szedł za nią i wpatrywał się w nią w milczeniu. Miał delikatne wrażenie, że ona go chroni, a nie on ją.
Wrażenie głaskało go po policzku i szeptało czułe słówka.
Gdyby tak spojrzeć na te wszystkie sytuacje to wydawało się być trafne. Na myśl, że Syryjka go nie potrzebuje, trochę spochmurniał. Ezio spuścił głowę i spoglądał w ziemię. Kosmyki jego włosów, które chłopak nosił związane w kitkę czerwonym materiałem, zasłaniały jego oczy. Ta kitka to jakaś renesansowa wersja ninja, tuż na czubku głowy?  Kaptur w tej chwili nosił spuszczony, nie obchodziło go niebezpieczeństwo ze strony strażników. #YOLO 
Nagle dziewczyna stanęła. Ezio nieświadomy tego wleciał na nią i wywalili się. Nawet nie zauważył, że stoją poza murami Firenze.
- Możesz ze mnie zejść? – powiedziała delikatnie zirytowana Farida.
Słaby element komiczny-jest... *ziewnięcie* 

Dalej była zdenerwowana, jednak cały jej ogromny gniew opadł do stanu minimalnego. Chłopak pierwszy raz poczuł się niezręcznie leżąc na kobiecie. Szybko wstał i również pomógł w tym Faridzie. Ona otrzepała ubranie z piasku i spojrzała na Włocha. Naciągnęła kaptur od czarnej peleryny.
- Tobie też to radzę. – zaproponowała i przyjrzała się oczom towarzysza – Co się stało?
- Nie. Czemu pytasz? – Chłopak również naciągnął kaptur.

Zjarany Ezio? „Co się stało?” „Nie.”

PADUMTSS

- Bo wydaję mi się, że nie jesteś w humorze. – położył dłoń na jego ramieniu i wpatrywała się w oczy Ezia, które wydawały się być mniej czekoladowe niż zwykle. ależ skądże, wydaję Ci się.
Farida przez feminizm zmieniła nagle płeć? 

- Nic mi nie jest. Gdzieś się wybieramy? – zapytał spoglądając na mury Florencji.
- Wracamy do Monteriggioni, trzeba powiadomić Maria o Pazzich. – uznała.
Zabrała dłoń z ramienia chłopaka. Odwróciła się od niego i ruszyła w kierunku stajni, gdzie czekały konie.
- A co z Leonardem?
Odwróciła głowę w jego stronę.
- Przecież nie jesteśmy dziećmi. Wie, że mamy pracę. Zresztą tak samo jak on.
Ezio przytaknął. Również szedł w kierunku stajni. W tym czasie Farida już wsiadła na czarnego ogiera i czekała na asasyna. Włoch spojrzał jeszcze na Florencję a raczej jej mury i westchnął. Będzie trochę tęsknił za tym miastem. Zawsze, gdy tu przybywał po stracie rodziny, przypominał sobie wszystkie miłe chwile jakie tu przeżył. Jak to szwendał się z bratem Federikiem. Każdy wieczór z Cristiną. Jego cudowne życie… wieczorne wypady na miasto z braciszkiem, noce z Cristiną, wieczorne wypady na miasto, noce z Cris...  Wszystko zmieniło się, gdy poznał Faridę. Chłopaka nagle olśniło. Spojrzał na Syryjkę podejrzliwym wzrokiem.
Zdał sobie sprawę że nawiedziła go Marysójka. Biedny Ezio.
 Delikatnie zmarszczył delikatne brwi, na jego delikatnej twarzy gościło delikatne zdziwienie.Dziewczyna siedziała na koniu i głaskała zwierzę po głowie,
Borze zielony, rozciągnęli jej ramiona w ramach tortur...?
 nawet nie zwracała uwagi na Ezia. Wiedziała, że bywa powolny czy złośliwy. Przyzwyczaiła się do takich zachowań. Jednak teraz wyjątkowo nie chciał wsiąść na konia. Rzucił się na ziemię, zapierając się rękami i nogami. Odwróciła głowę w jego stronę i zauważyła nieufny wobec niej wyraz twarzy.
- Czy coś się stało? – zapytała trochę zdziwiona.
Chłopak nie odpowiedział i odwrócił głowę. Wsiadł na jakiegoś konia.  Nawet nie spojrzał na niego z większą dokładnością, po prostu podszedł do pierwszego lepszego i dosiadł go.
I nie przyszło mu na myśl, że ktoś na tego konia zarabiał pół życia. Ależ on się uroczo obraża.
 Ruszył kłusem, który w jedną, gwałtowną chwilę przemienił się w galop.
- Ezio? – szepnęła do siebie Farida,
Co z nim się stało?
Obraził się na używanie wielkich liter po przecinku. Wcześniej nie był taki. Najpierw dobierał się do niej u Leonarda, a teraz spoglądał na nią jakby była jego wrogiem, czy też osobą działającą na jego niekorzyść. Nie do końca rozumiała sytuację, która przed chwilą miała miejsce. Spojrzała na odjeżdżającego w kierunku Monteriggioni młodego Auditore i również popędziła konia. Starała się do niego zbliżyć jednak ten, gdy tylko dziewczyna się do niego zbliżała, przyspieszał. 


Po pewnym czasie odpuściła sobie i starała się zachować między nimi pewną odległość. Po pewnym czasie udało im się dojechać do miasta Maria. Po pewnym czasie Ezio nawet nie zaczekał na stanięcie konia.
... ostatnie zdanie jest TAK NIEFORTUNNIE NIEGRAMATYCZNE...
 Po prostu powoli wstał, podczas gdy koń galopował i gwałtownie zeskoczył z niego. Zwierzę zdziwione, a nawet zszokowane i wystraszone, można by nawet rzec - absolutnie zbulwersowane całymi tymi akrobacjami dziewiętnastolatka zatrzymało się i stanęło dęba. Chłopak zignorował konia i wkroczył do miasta. Podążał szybkim krokiem do willi. W tym czasie stajenny szybko wybiegł do przestraszonego konia i starał się go uspokoić. Farida bezpiecznie dojechała do stajni, zostawiła tam konia i ruszyła na pomoc stajennemu. Chwyciła za wodzę i starała się sprawić, by zwierzę stanęło na czterech kopytach na ziemi. Głaskała go po psyku i spoglądała w oczy przestraszonego konia.
Zwierzę, szarpane za jedną wodzę zdążyło ją już zadeptać, pokopać, pogryźć... a przynajmniej porządnie obślinić wydzieliną z psyka. Taką zieloną, wiesz- od zjedzonej trawy. 

- Spokojnie przyjacielu…Wszystko jest dobrze… – mówiła bardzo spokojnie.
Stajenny widząc, że ogier uspokaja się pod wpływem dziewczyny, postanowił
spokojnie odsunąć się i nie przeszkadzać spokojnej Syryjce. W końcu koń odpuścił i uległ Faridzie. Ta wprowadził go do stajni.
Na bora, mówię, płeć zmieniła! Z czarownicami to się wtedy na stos...
Mężczyzna, który zajmował się tamtejszymi końmi podziękował serdecznie. Dziewczyna w zamian odesłała mu w kopercie uroczy uśmiech i ruszyła do Monteriggioni. A co tam, że przed chwilą do niego wjechała Wkroczyła do miasta i rozejrzała się. Było coraz lepiej, mogła zauważyć coraz więcej ludzi na ulicach. Jednak miasto dalej wyglądało trochę ponuro. Ciemne barwy  sprawiały, że człowiek mógł spochmurnieć na sam widok domostw. Postanowiła nie zepsuć sobie do końca samopoczucia i ruszyła szybkim krokiem w kierunku villi. Ezio zapewne tam się już znajdywał,
... „znajdywał”, serio? Anyways, nie lepiej było napisać willa? To zbyt mainstreamowe?
 bo nie mogła go zauważyć po drodze w żadnym zakątku miasta. Jeszcze tylko za tą kolumną, za balustradą ... nie, tu go nie ma! Najchętniej wzruszyłaby na tą sprawę ramionami lecz coś ją niepokoiło. Coś zmuszało do przejęcia się. Coś sprawiało, by nie przestawała o nim myśleć. Nie czuła się normalnie, miała wrażenie, że ktoś w niej siedział i specjalnie kierowała uczuciami.
Ta ktosia.
 Przecież była obojętna co do Ezia, uważała go tylko za przyjaciela.
To faktycznie, obojętna jak kwas w zasadzie.

 Jednak im dłużej z nim przebywała, tym bardziej niezręcznie się czuła. „Farida… Proszę… To nie czas na uczucia” pomyślała zażenowana swoim młodzieńczym zachowaniem. Przecież była starsza. W Syrii mogłaby mieć już 26 lat…
Męża, burkę, gromadkę dzieci i kilka chorób wenerycznych..., kotka z obróżką i dzwoneczkiem...
 No właśnie, 26 lat… Czuła się tak dziwnie młodo. Dalej nie rozumiała dlaczego została odmłodzona. Czy miało to jakiś specjalny powód. o co tutaj w ogóle chodziło? Znowu ta stara śpiewka… Myślała, że już uwolniła się od tych myśli, tymczasem one dalej powracały przywołując bolesne wspomnienia.
       Nie zauważyła, że stała już na przeciw drzwi wejściowych do villi Auditore.
Po co kursywą, toż to jest tak samo po polsku! Wrr.
 Westchnęła i wkroczyła do domu. Jak zwykle panował  tam ogromny porządek. Któż zajmował się domostwem, skoro Claudia pracowała, Maria spoczywała,a raczej modliła się w pokoju, a Mario szkolił najemników? Być może zatrudniono jakąś gospodynię lecz Farida tutaj takiej nie widywała. Chociaż… Sama za wiele tam nie przebywała, bo spała na wycieraczce, więc trudno jej takie rzeczy wywnioskować. Ominęła biuro Claudii, chciała sobie darować jakieś wielkie powitania, a co. Zresztą dziewczyna i tak musiała być świadoma jej powrotu, skoro zapewne widziała Ezia. Przemknęła między różnymi komnatami i dotarła do biura Maria. Delikatnie uchyliła drzwi i spojrzała do środka. W pomieszczeniu stali we dwoje Ezio oraz Mario. Chłopak był wyraźnie zaniepokojony, widocznie próbował coś wyjaśnić wujowi, można rzec, że nawet wpoić. Farida próbowała się wsłuchać w ich słowa. Jednak stali zbyt daleko od drzwi, by mogła usłyszeć ich rozmowę, Tym bardziej, że biuro Maria nie należało do najmniejszych komnat w villi. Wydawało jej się bezsensowne stać i wpatrywać się w ich.
Pozwólcie mi wierzyć że to tylko literówka.
 Postanowiła zainterweniować. Zamknęła drzwi najciszej jak tylko umiała. Na szczęście nie były jakieś wadliwe czy skrzypiące, więc łatwo poszło. Wzięła głęboki wdech i zapukała. Po chwili ponownie chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi. Wkroczyła do środka z delikatnym uśmiechem.



- Farida! – zawołał wesołym głosem Mario i podszedł do dziewczyny. Położył dłoń na jej ramieniu i uśmiechnął się serdecznie – Jak minęła ci podróż?

- Nie najgorzej. – odpowiedziała z równie serdecznym uśmiechem co Maria, jednak na jej twarzy wyglądał on o wiele ładniej. 
 - Może przejdziemy do sprawy? – zapytał Ezio.
Wyglądał na trochę zniecierpliwionego. Gdyby jeszcze założył ręce i tuptał nogą, Farida mogłaby go uznać za stepującego pingwina rozkapryszoną dziewczynkę.
- No dobrze, dobrze – Najemnik odwrócił się w jego stronę. – Mów.
Przepraszam, ale kanon woła. Mimo tego że owszem, Mario dowodził najemnikami nie wydaje mi się, żeby sam nim był. Nie musiał. Miał własną wieś, do ciężkiej cholery, swoich własnych ludzi i brata, który był bogatym, wysoko postawionym bankierem!
Rozumiem, że pomagał Florencji, (mimo tego że Monteriggioni leżało w republice Sieny, nie Florencji, ale tak chciał ubisoft, więc meh) ale bycie wojskowym nie czyniło z niego pełnoetatowego najemnika. Według mnie tam stały cztery osoby- Mario, Farida, Ezio i ten tajemniczy Najemnik z Wielkiej Litery.
- Poszukuję….- chłopak poczuł na sobie zimny wzrok Faridy, którego tak nie lubił -…my… Poszukujemy Jacopo de’ Pazzi.
- A kto nie?! – doniośle uznał Mario.
- Jednakże mamy listę jego sprzymierzeńców oraz to. – Farida podała Mariowi kartkę z kodeksu.
Ten niezwłocznie chwycił pismo i rozwinął je. Zaczął czytać. Szybko śledził oczami tekst, a im więcej przeczytał, tym więcej pytań malowało się na jego twarzy.
- Jaki prorok? – mruknął do siebie.
- Cóż znalazłeś wuju? – zapytał Ezio i podszedł do Maria.
Ten spojrzał na niego, a później ponownie na stronę kodeksu dodając kolejne całkowicie bezsensowne zdanie do narracji.
- Kolejna tajemnica… Ten napis można przetłumaczyć jako „Jedynie prorok może otworzyć…”. Jest tu odniesienie do dwóch „Fragmentów Edenu”, lecz brak jakichkolwiek odpowiedzi.
Moment, moment. Przynieśli mu odkodowaną kartę, tak? To dlaczego wcześniej sami jej nie przeczytali? Pradawna wiedza jest nieciekawą lekturą? 

- Eden… – mruknęła Farida, a w jej oczach na chwilę zaświeciły się złote iskierki.
Nikt jednak tego nie zauważył. Dziewczyna sama nie była świadoma co się stało z jej oczami.
… wypłynęły? Czy nabyły Marysójkowej zdolności tajemniczej zmiany koloru w randomowych momentach? Wykonywały kaskaderskie sztuczki, płonęły rodzajem twardej determinacji, osiągalnej tylko dzięki latom intensywnego treningu, wbijając się niczym bagnety w rozmówców.
Spoglądała na kartę, którą trzymał Mario.
- No dobrze. Wyślę zwiadowców, by odnaleźli tych wspólników. Tymczasem sprawdzę, czy też dalej potraficie tak dobrze walczyć. – uznał najemnik.
Spojrzał jednak na dziewczynę z wątpieniem.
Czyli sceptycznie, tak? TAK? patrzy się na jej wątpia, zbereźnik. Albo wątpienia. Ale ona jest chyba trochę wybrakowana bo ma tylko jedno, jak widać.
 Miała na sobie swoją zwykłą koszulę, brązowe spodnie,skórzane buty do kolan i czarną pelerynę na sobie. Syryjka chwilowo nie wiedziała o co chodzi jednak, gdy spojrzała na swój ubiór uświadomiła sobie, że prześwitują jej wątpia.
- Bardzo przepraszam. Wiem, że powinnam nosić szatę od ciebie, ale pomyślałam, że tak łatwiej wtopię się w tłum. Nie chcę by ludzie zwracali na mnie uwagi. Już i tak przyciągam ich wzrok, nie chcę wzbudzać podejrzeń i uwag– tłumaczyła się dziewczyna.
Mario przyjął to wszystko z uśmiechem.
- No dobrze, ściągaj pelerynę. Zobaczymy jak sobie poradzisz w tym stroju. Musisz być przygotowana na każde warunki walki.
Dziewczyna kiwnęła głową na znak tego, że zrozumiała. 


Ściągnęła pelerynę i odstawiła ją w jakieś miejsce.
Odstawiana peleryna stuknęła donośnie.


 Miecz jednak dalej nosiła przy sobie. Ruszyła w kierunku wyjścia z villi i do kręgu treningowego. W tym czasie Ezio dalej znajdował się w biurze razem z wujem.
- Zio... Mówię ci. Coś tutaj jest nie tak.
- Dlaczego tak nagle jej nie ufasz? – pytał z delikatnym niedowierzaniem najemnik.
- A czy nie uważasz, że to nie dziwne? Od tak zjawia się piękna dziewczyna, która czuje się zagubiona we Włoszech. Zwraca na siebie moją uwagę i przyprowadzam ją do domu, mieszka u nas, a potem staje się ta cała egzekucja i tracę rodzinę. A ona od tego momentu cały czas ze mną chodzi. Przecież mógłbym to sam załatwić.
- Nie jest szpiegiem, jeśli o to chodzi.
- Skąd ta pewność? – Ezio spoglądał na wuja bardzo poważnym wzrokiem.
Mario położył swoją dłoń na ramieniu asasyna i spojrzał mu głęboko w oczy.
- Posłuchaj, Farida jest prawdziwym asasynem. Nie zdrajcą. Popatrz ile ci pomogła, jak myślisz, czy zabiłaby własnych wspólników?
Chłopak odwrócił głowę. Tego nie wziął pod uwagę.
- Rzeczywiście… Masz rację.
- I nie obwiniaj jej za „inność”, miejsce z którego pochodzi jest zupełnie inne od Włoch. Tak samo ona jest zupełnie inna od ciebie, zrozumiałeś?
- Tak, zio.
- No to leć do niej. Za chwilę zaczniemy trening.
Ezio uśmiechnął się i wyszedł z biura. Od razu zrobiło mu się lepiej. Mario rozwiał jego wszystkie wątpliwości. W dodatku dodał nadzieję, szczyptę zadowolenia i dwie łyżeczki pewności na to, że Farida się do niego przekona. W końcu „przeciwności się przyciągają”. Myśląc cały zadowolony dotarł do miejsca treningu. Na miejscu widział już rozgrzewającą się Faridę. Ślicznie było jej w tym „normalnym” ubraniu. Chłopak mógł spoglądać na jej delikatne ramiona, które odsłaniała jej beżowa bluzka. W dodatku uwydatniała jej biust. A spodnie ukazywały jej wspaniałe kształty. Nogi w nich wydawały się dłuższe niż zwykle. No to faktycznie normalny. Strój niby idealnie do niej dopasowany, jednak czegoś jej brakowało. Nie wiedział jeszcze czego, ale miał wrażenie, że ten strój nie jest tak do końca idealny bez jednego, małego szczegółu…

- Co tak stoisz? – zapytała dziewczyna, gdy zauważyła przyglądającego się jej Ezia. - A tak sobie… Nie potrzebuję rozgrzewki, wiem, że cię pokonam – uśmiechnął się perfidnie.
- Och… Czyżby? – podeszła do niego. – Ten co zrobił mi tą wspaniała bliznę na nosie też tak uważał, a jednak udało mi się go pokonać. to musiał być drań, zadrapał jej lewe nozdrze!

- Cóż… Ja mogę cię pokonać nie kalecząc twojej pięknej twarzyczki.
- Czyli jednak jest okaleczona? – uśmiechnęła się szerzej. 
Ale on tego nie zasugerował ... 

- Tego nie powiedziałem – uznał pewny siebie.– Więc jak? Dasz mi teraz oklaski, czy chcesz zaczekać na to jak cię pokonam? 
- Raczej na to nie licz, kobieciarzu… Nie ze mną takie numery. – Odwróciła się i machnęła włosami, tak że parę kosmyków musnęło twarz Ezia. Ten natomiast przymknął oczy i uśmiechnął się szerzej, delikatnie rozchylając wargi i odsłaniając swoje białe zęby. 
Even Ezio is confused

CZY ONA WŁAŚNIE WSADZIŁA MU WŁOSY DO UST SERIO


Tymczasem zbliżał się Mario. Podszedł do młodych i spojrzał na ich pewne siebie wyrazy twarzy.
- No to co? Gotowi na trening? – zapytał Mario i spojrzał na dwójkę asasynów trzymających miecze, całych uśmiechniętych i gotowych do walki.